Mój „Mały” CUD

      Brak komentarzy do Mój „Mały” CUD

Święta Filomena w moim życiu pojawiła się dokładnie w 12 tyg. mojej ciąży. Mimo młodego wieku, braku nałogów twierdziłam, że ciąże zniosę dobrze. Nic bardziej mylnego. Właśnie od tego czasu wiecznie słyszałam; „ciąża zagrożona poronieniem, może Pani leżeć na oddziale nawet do końca ciąży”. Jak dziś pamiętam, że była to niedziela 6 styczeń(Święto 3 Króli). I tego dnia, gdy ja leżałam na patologii w strachu moi rodzice spotkali przed kościołem ks. Zbyszka, który powiedział im, abym modliła się do świętej Filomeny. (13 razy Zdrowaś Mario). Jako 20-latka w swoim życiu nie spotkałam się z taką świętą. Ale cały czas modliłam się do niej. W poniedziałek znowu słyszę musi pani leżeć tylko leżeć i to bardzo długo na oddziale. Wieczorem rodzice przyjeżdżają do mnie z olejkiem św. Filomeny. Zaczynamy się modlić. Mogę stwierdzić, że była to zarazem najdziwniejsza,ale najpiękniejsza moja modlitwa. Towarzyszyło jej dziwne, ale miłe uczucie i potoki łez których nie potrafiłam opanować. W środę rano jestem już w domu zaleceniem odpoczywania ale już nie zagrożenia.

Tu zaczyna się mój CUD.

Będąc w 32 tygodniu ciąży maleństwo pcha się na świat. Alarm i oczywiście po chwili leże na położnictwie. No cóż wcześniaki się rodzą to normalne. Nie bałam się bo przy wcześniejszych badaniach zawsze wszystko było w porządku. Cały czas jest przy mnie mąż. Nasz spokój zniknął gdy o dziwo pomimo tego że była to niedziela wokół nas kręciło się strasznie dużo lekarzy co nowy to USG. I pada wyrok. „Dziecko ma wadę ma urodzić się z jelitami na brzuszku, nie zobaczy go pani ponieważ od razu jedzie do Gdańska”. Zanim zawieźli mnie na blok zdążyłam wysłać mężowi który z radosną nowiną pojechał do dziadków i po ubranka o tym co usłyszałam. Bardzo szybko wrócił do szpitala. Ja pamiętam tylko tyle żę płakałam ale całą drogę aż do uspania powtarzałam „święta Filomeno módl się za nami, miej nas w Swojej opiece”. 9:10 przy znieczuleniu ogólnym przez cesarskie cięcie rodzi się nasz syn. Gdy się obudziłam pierwsze pytanie co z moim dzieckiem. I słyszę piękne słowa; „wszystko w porządku. Te „jelitka” okazały się być skrzepami.” Gdy po 12 godzinach poraz pierwszy go zobaczyłam nie mogłam się uspokoić. Z racji tego że był w inkubatorze pozwolili dotknąć mi jego małej stópki. Pielęgniarki były zaskoczone że mały na dobrą sprawę leżał w inkubatorze nawet nie 2 dni i doskonale sobie radził. Przez chwilę myślałam o chrzcie w szpitalu, ale skoro nie było zagrożenia dla dziecka… Była obawa że nie może słyszeć ale z pomocą przyszedł nam olejek po którym badanie wskazało prawidłowy słuch w uszkach i mały zaczął dobierać do wagi 2 kg, abyśmy mogli opuścić szpital. A i zapomniałam dodać że „mały” ma na imię Kacperek. Nie mogliśmy wybrać imienia dopiero gdy przyszedł na świat. Oczywiście imieniny 6 styczeń święto Trzech Króli i dzień w którym w jego małym jeszcze życiu też pojawiła się Św.Filomena. W sumie wtedy imię wybraliśmy nieświadomie. Dziś Kacperek ma 19 miesięcy. Jest dużym i zdrowym chłopcem za którego każdego dnia dziękuję Św. Filomenie. Przepraszam, że się aż tak rozpisałam, ale nie potrafiłam ująć tego krócej:) Na koniec dodam, że wiara czyni cuda. Trzeba wierzyć i modlić się a na pewno się uda.

Ja mam swój „Mały” CUD.
I to właśnie dzięki gorliwej modlitwie, właśnie do Tej Świętej.

 

mama Kacperka