WIARA W SIEBIE TO NIE PYCHA

      Brak komentarzy do WIARA W SIEBIE TO NIE PYCHA

Moja historia zaczęła się odkąd zaczęłam prawo jazdy, było to dla mnie ogromne marzenie i wielkie wydarzenie, pieniądze z osiemnastki przeznaczyłam głównie na ten cel.

Wszystko zaczęło się w porządku, miło, a potem….
 

Potem okazało się że jestem strasznie kiepska za kierownicą, robiłam takie rzeczy na 20 godzinie że nawet nie wiem czy ktoś na 6 takie powinien robić, instuktorowi opadały ręce, ciągle się modłiłam aby wszystko było dobrze, abym nauczyła się jeździć ale tak na prawdę nie szło mi dobrze… moje marzenie dalej było wielkie, ale miałam coraz mniej nadzieii że się uda, i opadałam z sił, uwarzałam że do niczego się nie nadaje. Modliłam się do Boga , prosząc aby ON mi pomógł zdać, aby ON zrobił coś, aby ON mnie prowadził….

pewnego razu moja jazda poszła całkiem nieźle, nawet instuktor był ździwiony, myśłałam ze to koniec moich problemów, zapominając że Bóg mi pomógł wszystkim się chwaliłam jak to dałam rade, i jak super mi szło… byłam podekscytowana cały dzień. Szybko jednak dobra passa się skończyła na kolejnych jazdach było tylko gorzej…. Wielki nacisk miałam od strony rodziny żeby zdać, znajomym zazdrościłam bo pozdawali, a bałam uwierzyć się w siebie bo uwarzałam że to będzie pycha. I właśnie wtedy Bóg mi pokazał jak bardzo się myle…

Wszystkie moje modlitwy wysłuchwał, ale ja tego nie zauwazałam…. Prosiłam o zmiane instroktora bo ten pierwszy był zbyt wybuchowy, to dostałam drugiego bardzo miłego, i sympatycznego człowieka, prosiłam by się nie poddać, i miałam na tyle sił by walczyć dalej…

Wykupiłam bardzo dużo dodatkowych godzin około 20…. i z każdym dokupywaniem moja rodzina nie była zadowolona gdyż nie przelewa się u nas z pieniędzmi… ale przejdźmy do sedna!

Mój upragniony dłuuugo oczekiwany dzień nadszedł, EGZAMIN PRAKTYCZNY! ( teoretyczny zdałam bez problemu )

Modliłam się codziennie, prosiłam kilka razy dziennie o pomoc, prosiłam o nowenne w różnych kościołach, pojechałam na Jasną Górę prosić o pomoc, ale moja prośba brzmiała, PANIE BOŻE PROSZĘ POMÓZ MI ZDAĆ EGZAMIN, JEDŹ ZA MNIE, ZRÓB TO ZA MNIE BO JA JESTEM NIKIM, uniżałam się jak mogłam bo uważałam że tak trzeba, że jak zaczne wierzyć w siebie to Bóg każe mi polegać tylko na sobie…. a ponad to już podświadomie przed moim pierwszym egzaminem czułam że zdam, już myślałam jak to powiem znajomym, już czułam się kierowcą, chciałam świętować itd….

I przejechałam większość egzmainu, i niestety na samym końcu oblałam…

O rany! jak się załamałam, przecież tak Boga prosiłam, tak błągałam, czemu mi to zrobił ! ! !

Wszyscy w okół w między czasie powatarzali UWIERZ W SIEBIE! nie stresuj się W SIEBIE UWIERZ !! i jeszcze wtedy nie wiedziałam że to są wskazówki od Boga…

po pierwszym egzaminie zbunotwałam się totalnie, nie chciałam się modlić, ani wg nic związanego z chrześcijaństwem mnie nie interesowało …. niby byłam u spowiedzi ale po spowiedzi to samo …

Tak zbuntowana, zdesperowana, obrażona na Boga poszłam na 2 egzamin z nadzieją że zdam, i uważałam że przestane być taka pobożna, jak Bóg chce zrobię to po swojemu, trochę poprosiłam o pomoc tylko … i cóż…. nie wyjechałam nawet z placu manerowego, poczułam wtedy, że swoją postawą bardzo obraziłam Boga, i źle się zachowałam….nie mogło mi to pójść płazem…

Nadszedł trzeci egzamin, po drugim dalej byłam zbuntowana, natomiast zapytałam Boga czego odemnie oczekuje, co mam zrobić, co robie nie tak, tak źle, i tak nie dobrze, przystąpiłam do spowiedzi, ze szczerego serca znów chciałam się pojednać, godzine spędziłam przed Najświętszym Sakrementem, i dotarło do mnie że Ci wszyscy ludzie którzy mówili UWIERZ W SIEBIE NIE STRESUJ SIĘ, mówili jako Bóg do mnie, On też tego oczekiwał.

Nawet jak mówiłam różaniec dzień przed trzecim egzminem, w tajemnicy MODLITWA PANA JEZUSA W OGRÓJCU, pomyśłałam że Jezus nie mówił tam Panie znieś ten ból za mnie, tylko Ojcze jeżeli taka Twoja wola to wypije ten kielich! i dotarło do mnie, że Bóg ma nie robić za mnie wszystkiego, tylko dać mi siłę abym ja mogła realizować to czego pragne, i to co zgodne z jego wolą, i zaczęłam modlić się o wiare w siebie, posłuchałam w końcu Boga który byl u mnie 2 razy przed egzaminami a nie poszłam tym śladem ….

Egzamin trzeci został zaliczony POZYTYWNIE, spełniałam swoje marzenie, popłakałam się aż, a piszę to świadectwo aby pokazać że Bóg ma nas nie wyręczać, lecz pomagać, i dawać siłe, i nie bójmy się uwierzyć w siebie, jesteśmy narzędziami w rękach Boga, te narzędzia mają być sprawne, pewne swoich działań, a tą wiarę, trzeba opierać na Panu który nam ją daje.

CHWAŁA CI BOŻE, I DZIĘKUJE ŻE SPEŁNIŁAM SWOJE MARZENIE !

Ty też możesz ! Ty, który to czytasz ! Nie ważne czy na drodze do marzeń Ci się nie udaje, że nie wychodzi, że jesteś w patowej sytuacji, że właśnie wszystko legło w gruzach, PROŚ BOGA O WIARE, O SIŁE, O MOC I WYTRWANIE,a osiągniesz więcej niż pragniesz !!!!!!

Oprócz zdanego prawda jazdy, dostałam cenną naukę od Boga, którą zapamiętam na bardzo długo, i zanim podejmiesz jakieś działania, spróbuj się wsłuchać w Boga który mówi do naszych serc, bo potem jak ja będziesz uczyć się na błędach w moim wypadku było to 429 zł za egzaminy …